Leczenie kołtunów

A no tak. A to był jakiś sposób na te kołtuny? To kiedyś jakaś tam była czarownica, że wozili zamałlali i jeszcze ło jak kto miał różyca kiedyści nazywali to była takaja baba i treba było miet skrut skulonu to znaczy, że ona życiert to dobry takij uże lozem kiedyści, jak robili, to usio w skrut i takije zwijali i prodali. To treba było u chaci wsie mieć chetowo garstku i u Szuszalewi Szymczyczka, a u Miedzianowi Mickiewiczowa, to zajdziesz ona mieła czerwona szmata taka duża i jeszcze z chetowo lon takije kupki skręcała i wtedy zapaliła jecho zapałkom podpaliła i dmuchała i tak jedno drugowo paliłosja, to znaczy na chetoj różycy i prepadało.

– A brodawki? Jak leczono brodawki?

– Brodawki kiedyści tato mój mieł to ja to ni mieła ale tato mój pamiętam to chto jak gdzi leczył, to on tak napalić takij drocik rozdrapie, dobro, że jemu cierpliwie co każe, że rozdrapie i pritulić raz, drugi, treci i dość spokój i ana aśmiachnie, a potem następnym razem jeszcze poprawić, ja ich tak widze.

Miejsce:
Dąbrowa Białostocka
Informator:
Alfreda Skarżyńska
Autor zapisu:
Uczniowie i nauczyciele
Kategorie:
,
Kategoria:
Teksty gwarowe